Moje wspomnienia lata łączą się z książką Karmy Brown „Przepis na żonę doskonałą”. To książka w klimacie „Przepiórek w płatkach róż” Laury Esquivel, która również bardzo przypadła mi do gustu. Atmosfera ubiegłego stulecia w połączeniu z przepisami kulinarnymi, stanowiącymi sztukę samą w sobie, wprowadza nas w niezwykły świat lat 50., pełen szyku, elegancji i ciepła. Świat uroczo niedzisiejszy. W każdym momencie czytania czułam cudowny smak potraw i widziałam wykwintne kompozycje na staroświeckich talerzach z epoki naszych babć. I znów obiecywałam sobie, że bardziej przyłożę się do kulinariów, choć tak naprawdę wirtuozem smaków i mistrzem kuchni w naszym domu jest mój mąż, z którym nie ma co konkurować
Ale do rzeczy… o czym jest właściwie ta książka? Narracja prowadzana jest dwuetapowo: z punktu widzenia Alice Hale, obecnej właścicielki starego domu w Greenville oraz z perspektywy Nellie Murdoch, mieszkającej tam w latach 50. Alice decyduje się porzucić dobrze rokującą pracę w agencji reklamowej, by wyprowadzić się z Nowego Jorku, zamieszkać na przedmieściach w pewnym urokliwym domku i nareszcie napisać upragnioną powieść, o wydaniu której marzy od lat. W piwnicy odnajduje starą książkę kucharską pozostawioną przez Nellie Murdoch, poprzednią właścicielkę domu. Z zapisków, pozostawionych pomiędzy kolejnymi przepisami kulinarnymi, dowiaduje się o mrocznych tajemnicach poprzednich mieszkańców domu…
To nie tylko świetnie napisana historia dwóch kobiet, które nigdy nie miały okazji się spotkać, a jednak połączyła je silna, kobieca więź. Kobiet cudownych, inteligentnych, uroczych, zabawnych i jednocześnie nieszczęśliwych za sprawą męskich aspiracji, którym nie były w stanie sprostać. To także pozycja poruszająca bardzo ważne społeczne tematy: męską dominację, przemoc, społeczne oczekiwania względem kobiet.
Zaprezentowałam Wam jedną z najlepszych tegorocznych powieści obyczajowych. Zachęcam do przeczytania książki Karmy Brown „Przepis na żonę doskonałą”. Ja nie mogłam oderwać się od niej nawet na moment